Fot: Radosław Budnicki ©prawa zastrzeżone
MOJA DROGA
Cóż za zmiana! Już sześć lat minęło, odkąd nie stąpam po galeriach handlowych jak dawniej. Może raz, góra dwa razy w roku tam zawitam, zwykle tylko po to, by załatwić sprawy, których nie mogę załatwić gdzie indziej. A im bardziej upływa czas, tym mniej tych rzeczy potrzebuję. Nie dziwi więc fakt, że nie widzę już sensu w częstych wizytach, a co dopiero w marnowaniu tam czasu.
Jak to jest, że gdy miałem 20 lat i mieszkałem w akademiku z 3 kolegami w pokoju i każdego dnia kombinowałem jak zarobić pieniądze na kolację, to byłem bardziej szczęśliwy, niż gdy miałem 30 lat i pracowałem na stanowisku w korporacji i stałem się bogatszy. Co takiego wydarzyło się po drodze?
Pamiętam czasy po studiach w Warszawie, gdy galerie handlowe stanowiły mekkę dla młodych ludzi w wieku dwudziestu kilku lat. To tam kształtowałem swój wizerunek, spędzając godziny na oglądaniu gadżetów elektronicznych, przymierzaniu ubrań, kupowaniu książek wierząc, że uczynią mnie mądrzejszym i bogatszym. Przy okazji udając, że jestem oczytany, ambitny i produktywny. To tam trenowałem na siłowni, biesiadowałem na food courtach, przaśnie nazwanych przez kolegę "strefą paśników”. Spotykałem się na biznesowe negocjacje w przytulnych kawiarniach i restauracjach, a wieczorami wychodziłem na randki i do kina.
PODBÓJ ŚWIATA
To w galeriach handlowych planowałem z kolegami podbój świata, oglądając się za pięknymi dziewczynami robiącymi zakupy lub serwując „czerstwe” teksty tym pracującym w obsłudze, które z racji pracy musiały być miłe. Nasza męska, atawistyczna rywalizacja, zaczynała się od konkurs mierzenia penisów, czym nazywam rzucanie przed siebie na stolik kluczyków od samochodu z portfelem i telefonem. Bo przecież logo drogiego auta na przyczepionym breloku, nazwa modnej marki na spodniach, butach czy koszuli to za mało, aby potwierdzić naszą wartość jako mężczyzny.
Gdy już osiągnąłem komfortowy poziom finansowy, zaspokajałem kaprysy i wchodziłem na wyższą półkę. Wtedy pewnym krokiem wchodziłem do sklepów wyglądających na drogie, tych bez cen na towarach. Obsługa była tam wyjątkowo miła, gotowa na każde skinienie. Spełnienie trwało jednak zaledwie chwilę. Zaraz po zakupie z tęsknotą za "lepszym ja" zerkałem na kolejne lśniące garnitury i zegarki. Tym razem z jeszcze wyższej półki. I tak w kółko. Jak owca wiedziona na rzeź.
Nie było weekendu bez wizyty w tych świątyniach konsumpcji XXI wieku. Zawsze było coś ciekawego do obejrzenia: nowy model smartfona, atrakcyjne dziewczyny stojące w kolejce do przymierzalni w Zarze. Szukając chwilowej ulgi, wydawałem pieniądze na zbędne rzeczy, by usprawiedliwić tam swoją obecność. Zarabiałem całkiem nieźle, ale wydawałem jeszcze lepiej. Byłem totalnym głupcem. Jednak jeszcze głupsze od mojej rozrzutności było moje podejście do pieniędzy i ludzi, którzy je mieli.
PRAWDZIWA WARTOŚĆ
Nigdy nie zrozumiałem dlaczego kultura nasza tak bardzo hołduje bogactwu, nadając mu tzw. "prawdziwą wartość". Przez lata kariery w korporacjach spotkałem wielu tych tzw. "bogatych ludzi", którzy, pomimo swojego majątku, byli nieszczęśliwi. Wewnętrznie ogarniała ich pustka. Być może byli bogaci, ale przeważnie żyli w hipokryzji, będąc moralnymi bankrutami. Nie podobało mi się ich traktowanie innych ludzi. Nie mogłem znieść zamykania się w tych snobistycznych kastach, wiecznie ścigających się, zaślepionych bogactwem, a jednocześnie zakompleksionych ludzi. Nauczyłem się, że nadszedł moment, gdy zdrowo jest powiedzieć:
"Wystarczy!
Mój poziom zaspokojenia materialnego osiągnął zenit. Mam satysfakcję z pracy, dach nad głową i wystarczającą ilość butów.”
Czy można odnaleźć szczęście w gromadzeniu dóbr? Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że ciągłe zadowolenie można osiągnąć inaczej. Przez całe życie dążyłem do "więcej". Jednak zacząłem się zastanawiać się, czy nie warto mieć mniej, aby mieć więcej?Pędziłem za materialnymi rzeczami i zauważyłem, że mam ich zbyt wiele. Zachciałem to zmienić i mieć mniej. Mniej rzeczy zajmujących moją przestrzeń i myśli.
JAK POZNAŁEM MINIMALIZM?
Pewnego dnia w 2016 roku trafiłem na pewną relację TED na kanale YouTube:
Wystąpił w nim Joshua Fields Millburn i Ryan Nicodemus. Dwaj minimaliści, którzy stali się uosobieniem tego odkrywczego stylu życia. O ich przemianie można obejrzeć już dwa dokumenty na Netflix. Ci dwaj przyjaciele przedstawili korzyści minimalizmu w swoim codziennym życiu i opowiedzieli o porzuceniu dawnego życia pracowników korporacji i rozpoczęciu nowego. Pokazali to przy pomocy kartonowych pudeł, do których wrzucili wszystko co mieli. Zauroczyła mnie ich przemiana. Zacząłem czytać artykuły na ich stronie i słuchać świetnego podcastu: https://www.theminimalists.com/podcast/
Po tygodniu wiedziałem, kim pragnę być!
Stałem się minimalistą, gdy zacząłem walkę o wolność od zbędnych rzeczy. Tak jak Minimaliści z YouTube.
12 KROKÓW DO SZCZĘŚLIWEGO MINIMALISTY
Oddałem nienoszone ubrania, opróżniłem szafy, półki, szuflady, podłogę, ściany, pudła, piwnice, pawlacze i w efekcie swoją głowę. Ostatnio wiele osób dziwiło się, że przy przeprowadzce do innego mieszkania oddawałem całkiem nowe meble. Zrozumiałem, że wielu z nich po prostu nie potrzebuję.
Pozbyłem się wielu niepotrzebnych gadżetów elektronicznych, kabli, ubrań, a książki oddałem lub postawiłem na podłodze.
Zmieniłem nawyki zakupowe. Zacząłem rozpoznawać bodźce konsumpcyjne. Analizowałem co dzieje się z moim umysłem, gdy pojawia się potrzeba zakupu. Zacząłem stosować tzw. Okres kwarantanny, dla pomysłów nowych zakupów, które pojawiały się w mojej głowie. Nie pędziłem od razu do sklepu lub strony internetowej. Zapisałem sobie ten gadżet na liście, gdzie miał spokojnie czekać, czy wywoła podobne emocje i potrzebę za tydzień. Jeśli rzeczywiście widziałem praktyczny sens z posiadania po tygodniu, dokonywałem zakupu. Okazało się, ze wielu rzeczy, które w pierwszym momencie miałem ochotę kupić, po tygodniu już nie chciałem mieć.
Przestałem uczęszczać do galerii handlowych. Nie wystawiałem się na pokusy. Unikałem „kraju syren”. Jak dzielny Odyseusz w dziele Homera przechytrzyłem kusicielki, unikając rzucenia na skały. On kazał przywiązać się do masztu, a załodze polecił zatkanie uszu woskiem.
Odnalazłem wartość w rozwoju, czytaniu książek, spacerach, wędrówkach, tworzeniu treści, podcastowaniu i pomaganiu ludziom, jako life coach, mówca i mentor.
Odnalazłem miejsce na myśli, na siebie, na innych przyjaciół i rodzinę.
Odzyskałem czas, aby dbać o swój jedyny prawdziwy dom, jakim jest moje ciało.
Ograniczyłem swoją obecność w mediach społecznościowych. Przestałem pokazywać swoje życie i podglądać cudze.
Wolny czas przeznaczyłem na poszukiwanie nowych pasji i rozwijanie kreatywności, której wcześniej brakowało mi z powodu ciągłej konsumpcji dzieł innych twórców: czy to były dzieła literatury, sztuki, czy rozrywkowe.
Odnalazłem swoją misję w życiu wolnym od konsumpcjonizmu i pracy dla korporacji, z których misją nie było mi po drodze. Dążyłem do realizacji pasji, na których mogłem zarabiać, jednocześnie przynosząc wartość innym.
Tak jak przestałem pożądać rzeczy materialnych, tak samo przestałem chcieć wokół siebie ludzi, którzy mnie martwią. Mniej żalu o rzeczy, których już nie ma. Mniej zmartwień o to, co może lub nie może wydarzyć się w przyszłości. Im więcej pozbywałem się każdego dnia, tym wolniejszy stawałem się następnego.
Przestałem brać udział w światopoglądowych wojenkach w sieci. Nie potrzebuję aż tylu opinii i poglądów na każdy temat. Świat będzie prowadził dyskusje i wojny beze mnie. Robił to przed mną i będzie robił długo po mnie.
MOJA KSIĄŻKA
Moją osobistą transformację w minimalistę oraz to, jak filozofia stoicka i podcasting sprawiły, iż wreszcie stałem się wolnym człowiekiem i zacząłem realizować swoje marzenia, szczegółowo opisałem w mojej książce pt. “PODCASTER. Jak zarabiać na podcastach i stać się wolnym człowiekiem”, którą znajdziesz na stronie: https://ideaman.tv/podcaster-ksiazka/
MASZ JUŻ WSZYSTKO
Minimalizm stał się dla mnie nie tylko sposobem na oszczędzanie przestrzeni, ale także na oszczędzanie czasu, energii i środków.
To filozofia robienia miejsca na więcej - więcej samorozwoju, pasji, wolności, pieniędzy, relacji i pozytywnych emocji.
To droga ku życiu pełnemu radości i spełnienia, gdzie kreowanie lepszej przyszłości zarówno dla siebie, jak i dla innych, staje się priorytetem. Minimalizm to dla mnie także odkrycie, że prawdziwe bogactwo nie leży w posiadaniu rzeczy materialnych, ale w bogactwie doświadczeń, relacji i samoświadomości.
To tworzenie czegoś własnego i wartościowego, a nie tylko gromadzenie dóbr materialnych.
Jeśli czytasz ten artykuł, to znaczy, że masz wszystko, czego potrzebujesz, aby zacząć budować nowe, lepsze i bardziej wartościowe życie. Masz urządzenie, na którym go czytasz, dostęp do elektryczności i Internetu. Czyli coś czego nie ma spora część ludzkości, nawet żyjąca w krajach rozwiniętych.
JAK CI POMOGĘ?
Masz szansę rozpocząć nowe życie, w którym mniej oznacza więcej - więcej szczęścia, spokoju i harmonii. Dlatego zachęcam Cię do zastanowienia się nad swoimi priorytetami i rozważenia minimalistycznego podejścia do życia. Od 7 lat pracuję jako life coach i stoicki mentor. Moich klientów przeprowadzam przez głęboki proces transformacji, który nazywam Stoicką Metamorfozą: https://lepiejteraz.pl/mentoring/ , moją autorską metodą Deep Dive.
Jeśli nie podoba Ci się Twoje życie i pragniesz zmiany, zapisz się na pierwszą DARMOWĄ sesję coachingową 1 na 1. Ilość miejsc w każdym miesiącu jest ograniczona, więc nie czekaj, tylko pisz już dziś na adres: kontakt@lepiejteraz.pl
Do usłyszenia!
Radek Budnicki