Sekrety mojej motywacji: dlaczego ukrywam swoje cele?
"Nie osiągnęłam tego, pragnąc lub mając na to nadzieję, ale pracując na to." - Estee Lauder
Dzisiaj chciałbym podzielić się z Tobą tym, jak znalazłem w sobie siłę, aby zmienić swoje życie.
Dowiesz się też, dlaczego nie wyjawiam swoich celów.
Cofnijmy się w czasie o 9 lat, kiedy to byłem dyrektorem dużego klubu fitness w centrum Warszawy.
(Na pytania zawarte w tytule, odpowiadam też w powyższym filmie na Youtube)
Moje życie zawodowe, mimo pozornie prestiżowej pozycji, wcale nie było usłane różami.
Właściwie to nienawidziłem mojej pracy.
Pamiętam dzień, kiedy sam z niej zrezygnowałem. Szefostwo nie było zachwycone … delikatnie mówiąc.
Ale miałem już dość.
Budzik, garnitur.
Nie do końca wybudzony, wsiadałem do zatłoczonego metra, a potem w jeszcze bardziej zatłoczony tramwaj.
Dzięki panującemu tłokowi, mogłem dospać pare minut na stojąco.
Kupiłbym kawę po drodze w Green Caffe Nero, ale o 6:00 rano było jeszcze zamknięte.
DOPAMINE JUNKIE
O tej godzinie mogłem ją znaleźć tylko w McDonaldzie, w podziemiach dworca Centralnego.
Siedziałem przy oknie i pochłaniałem zestaw śniadaniowy z kawą i plackiem ziemniaczanym w bułce. Tak, węglowodany znajdowały mnie dosłownie wszędzie.
Robi mi się niedobrze na samo wspomnienie tamtego menu.
Powiesz pewnie:
Radek ! W czym problem, zrobić sobie sok na drogę lub zdrowe smoothie?
Nie przekonałoby to tamtego Radka.
Wtedy prowadził życie od jednej dawki dopaminy, do drugiej.
Te drobne przyjemności ( czytaj. gówniane jedzenie) miały osłodzić mi poranek, który już wtedy był walką z samym sobą, żeby wstać i znowu przeżyć ten koszmar „Dnia Świstaka”, w jakim się znalazłem na własne życzenie.
Ważyłem ponad 100 kg, byłem zestresowany, kiepsko wyglądałem i kiepsko się czułem.
Doszedłem do punktu, w którym zdecydowałem, że muszę coś zmienić.
Ale najbardziej dobijała mnie świadomość, że jadę do miejsca, które nie sprzyja tej zmianie.
Ale rzucenie pracy bez przygotowania nie mieściło mi się w głowie!
To nie jest takie proste.
Trzeba przecież płacić rachunki, trzeba z czegoś żyć.
W moim przypadku decyzja o zmianie przyszła nagle, niespodziewanie.
Byłem zmęczony codziennym udawaniem, że wszystko jest w porządku.
METODY, KTÓRE NIE DZIAŁAJĄ
Wielu ludzi mówi, że powinno się czytać książki o pozytywnym myśleniu, takie jak „Potęga podświadomości” Murphy'ego czy „Sekret” Rhondy Byrne.
Ich rady można streścić jednym zdaniem:
„Wyznaczaj cele, wizualizuj je, powtarzaj mantry.”
„Wystarczy wyobrażać sobie „wymarzoną” przyszłość, w jak najdrobniejszych szczegółach, to się ziści”
Próbowałem tego wszystkiego, ale bez skutku. Te metody w moim przypadku, po prostu nie działały.
Moja motywacja do zmiany nie pochodziła z pięknych wizji przyszłości.
Przyszła w bardziej brutalny sposób – była to motywacja „od”, a nie „do”.
Motywacja „Od” obecnego życia, którego już nie mogłem znieść.
Znienawidziłem budzenie się do dźwięku budzika, wciskanie się w garnitur i podążanie w tłumie innych ludzi, którzy wyglądali, jakby także nie znosili swojego życia.
PRZEŁOMOWY MOMENT
Pamiętam, jak pewnego dnia przyszedłem wcześniej do pracy i wdałem się w rozmowę z jedną z moich pracownic, która pracowała na recepcji.
Zapytałem ją, jak się relaksuje po pracy.
Powiedziała mi, że prowadzi bloga o ogrodnictwie.
Byłem pod wrażeniem.
Pokazała mi swoje artykuły pełne zdjęć i relacji z tego, co sadzi i pielęgnuje.
Opowiadała o propozycjach sponsorów pragnących płacić jej za promowanie ich narzędzi, specyfików, nasion, czy sadzonek.
Przyznam się, że temat ogrodnictwa mnie nie poruszał, ale to co zrobiło na mnie największe wrażenie, to jej entuzjazm i pasja, z jaką o tym opowiadała.
Z jej opowieści biła prawdziwa radość.
Czułem, że robi to, co kocha.
To brzmiało dla mnie jak jakaś abstrakcja.
Czy można robić coś z pasją, na czym zarabia się też pieniądze?
Takie rzeczy spotyka się jedynie na youtubowych vlogach, których autentyczność można kwestionować.
Wtedy zrozumiałem, że też chcę tak żyć.
Chcę robić coś, co kocham, coś, co sprawia mi radość i satysfakcję.
To był moment, w którym postanowiłem, że muszę znaleźć swoją własną drogę. Ale nie chciałem palić za sobą mostów i rzucać wszystkiego od razu. Potrzebowałem planu.
NOWY PLAN
Zacząłem od tego, że postanowiłem znaleźć alternatywę dla obecnej pracy.
Musiałem odkryć coś, co nie tylko da mi satysfakcję, ale też umożliwi zarabianie na życie.
Zacząłem oglądać filmy na YouTube,
Czytałem książki,
Chodziłem na darmowe wydarzenia i spotkania z ludźmi, którzy robili to, co kochają. Byli to blogerzy, podróżnicy, cyfrowi nomadzi.
Inspirowałem się ich historiami i życiami, które wydawały mi się pełne wolności i pasji.
Zanim jednak mogłem w pełni oddać się nowej ścieżce, musiałem zadbać o swoje bezpieczeństwo finansowe.
Postanowiłem stworzyć poduszkę finansową – oszczędności, które pozwolą mi przeżyć rok bez stałego dochodu.
To był kluczowy element mojego planu. Dzięki temu mogłem spokojnie pracować nad stworzeniem własnego biznesu, bez obaw o codzienne wydatki.
DLACZEGO NIE DZIELĘ SIĘ SWOIMI CELAMI?
Jednym z najważniejszych odkryć było to, że lepiej jest nie ogłaszać swoich celów wszystkim dookoła.
Może to brzmi wbrew popularnym poradom, ale dla mnie to działało.
Kiedy nie mówiłem o swoich planach, nie czułem zewnętrznej presji.
Pracowałem nad swoimi marzeniami dla siebie, a nie dla innych.
Każdy ma swoją drogę, ale dla mnie to była kluczowa strategia, aby zmiana była trwała i satysfakcjonująca.
To był tylko początek mojej podróży do nowego życia.
Wkrótce odkryłem, że stoicyzm, nauka zarabiania na pasji i coaching to moje prawdziwe pasje.
MOJA HISTORIA:
Ciąg dalszy tej historii ze szczegółami opowiadam w mojej książce pt. “PODCASTER. Jak zarabiać na podcastach i stać się wolnym człowiekiem”
To dopiero początek mojej historii.
W kolejnych artykułach opowiem, jak udało mi się zrealizować moje marzenia i zbudować życie, które naprawdę kocham.
Za darmo subskrybuj Magazyn “Porannik Kreatywny” i śledź moje kolejne wpisy:
Cześć Radku. Dzięki za fajny wpis. Dobrze, że tu jesteś, bo dzięki temu zaczynam się przekonywać do Substack :)