Kilka dni temu otrzymałem wiadomość na Discordzie od jednego z patronów podcastu “Lepiej Teraz”.
Zadał pytanie, które, jak się okazało, od lat męczyło i mnie. Było proste, ale jego implikacje — ogromne:
„Mam pytanie w związku z podcastami o Marku Aureliuszu:
Czy te rozmyślania o śmierci dla niektórych nie będą depresyjne?
To, że śmierć jest pewna, przynajmniej na razie, to tak jak czek in blanco, bez daty.
… może to być wyzwalające i ryjące banię
… ale może być depresyjne, że po co się starać??
… jak w tym się odnaleźć ??
Nie mamy na to wpływu, ale jakoś trzeba żyć.”
Wpatrywałem się w ekran, czując znajomy ucisk w żołądku. To pytanie dotykało sedna problemu, z którym mierzą się nie tylko filozofowie, ale my wszyscy.
Jak pogodzić stoicką obojętność wobec umierania z ludzką żałobą?
Marek Aureliusz, Kochanowski i prawda o “tych filozofiach”
W 394 odcinku podcastu Lepiej Teraz opowiadam o Marku Aureliuszu – cesarzu, który stracił trzynaścioro z czternaściorga swoich dzieci.
Mężczyźnie, który każdego ranka “ćwiczył umieranie”, a w swoich Rozmyślaniach pisał, że
„Najdłuższe życie równa się najkrótszemu”.
Brzmi to pięknie w teorii. Tak stoicko. Tak mądrze.
Ale co się dzieje, gdy filozofia spotyka się z niepowstrzymaną falą ludzkiego bólu?
Czy można być tak „stoicko” niewzruszonym w obliczu tragedii?
Historia pokazuje, że nawet najwięksi myśliciele mieli z tym problem.
Wspominam w podcaście o dwóch ojcach, którzy mierzyli się ze stoicyzmem po stracie swoich córek.
Cyceron, po śmierci ukochanej Tullii, napisał do przyjaciela:
“Filozofia powinna mi pomóc,
ale wszystkie książki świata nie warte są jednego uśmiechu mojej Tullii.”
Jan Kochanowski w swoich Trenach był jeszcze bardziej bezpośredni:
“O, nieszczęsne te moje fosofy, O, nieszczęsne te sentencyje”.
Obaj zarzucali stoikom bezduszność i pustkę.
Mieli rację.
Żadna mądra sentencja z Instagrama nie uśmierzy takiego bólu.
Z pomocą przychodzi współczesna nauka.
Przeszukałem badania psychologiczne, by znaleźć odpowiedź, która wychodzi poza historyczne przykłady.
Meta-analiza 277 eksperymentów pokazuje, że obsesyjne myślenie o śmierci może mieć destruktywny wpływ na psychikę.
Dr Katherine Shear z Columbia University odkryła, że 70% osób z przedłużającą się żałobą rozwija współwystępujące zaburzenia psychiczne.
Co jeszcze bardziej wstrząsające, rodzice, którzy stracili dzieci, mają tylko 17% szans na pozytywną odpowiedź na standardową terapię w porównaniu z 60% w przypadku innych rodzajów strat.
To nie są tylko cyfry, to ludzkie dramaty.
Badania Jamesa Grossa ze Stanford pokazują coś fundamentalnego:
Tłumienie ekspresji emocjonalnej nie redukuje bólu, tylko go przedłuża.
W kontekście żałoby prowadzi to do uporczywych myśli i chronicznego pobudzenia organizmu.
To nie jest słabość. To neurobiologia miłości.
Nasze mózgi muszą nauczyć się nowej rzeczywistości bez zmarłego bliskiego.
Ten proces angażuje ośrodki mózgu odpowiedzialne za ból i nagrodę.
Dennis Klass, badacz żałoby, odkrył, że zdrowa żałoba nie polega na “przezwyciężeniu” straty, ale na zbudowaniu trwałych więzi z tym, kogo straciliśmy.
Prawdziwa lekcja Marka Aureliusza
Gdy odpowiadałem temu patronowi na Discordzie, napisałem tak na szybko:
„Może właśnie dlatego robię o nim podcasty, bo myślał nietypowo.
Nudne byłyby odcinki o ludziach, którzy myślą tylko jak my.
Dla mnie był stoickim hardcorem.”
Dziś jednak dodałbym coś więcej.
Stoicyzm to nie cudowny lek na wszystkie cierpienia.
Marek Aureliusz był niezwykły nie dlatego, że nie cierpiał,
lecz dlatego, że mimo cierpienia kontynuował swoją misję.
Pisząc Rozmyślania, nie udawał, że ból nie istnieje.
On go badał, analizował i starał się nadać mu sens.
Może więc prawdziwa lekcja nie brzmi: „Ćwicz umieranie każdego ranka”.
Może brzmi: „Naucz się żyć z bólem, nie uciekając przed nim”.
Badania pokazują, że około 53% osób doświadcza wzrostu potraumatycznego po skonfrontowaniu się z własnymi ograniczeniami.
To nie jest efekt stoickiego tłumienia, ale efekt przepracowania bólu w sposób, który pozwala na wzrost.
Może właśnie to robił Marek Aureliusz, pisząc swoje przemyślenia w świetle lampy.
Nie „ćwiczył umierania”, ale ćwiczył życie z bólem.
Dowiedz się więcej:
To trudny temat, od którego wszyscy uciekamy. Ale może właśnie dlatego warto go podjąć.
W pełnym odcinku podcastu opowiadam o tym, jak wyglądały ostatnie chwile Marka, o cenie jego spokoju — absolutnej samotności, oraz o tym, dlaczego jego syn Kommodus nie posłuchał ostatnich rad ojca.
Pełny odcinek „Marek Aureliusz (Część 3): Jak Cesarz-Filozof stawił czoła śmierci” znajdziesz tu: