Urocza mądrość fikcyjnego woja Mieszka Pierwszego, z powieści Karola Bunscha pt. "Dzikowy skarb".
“Widno to jeno ważne, do czego przywiąże się serce.”
Dziś mam dla Was coś, co może wydawać się zaskakujące.
Ostatnio odkrywam na nowo polskie powieści opowiadające o zamierzchłej historii. Konkretnie: serię Karola Bunscha o czasach piastowskich.
Możesz nazwać to nostalgią czasów chłopięcych, czy eskapizmem. Ale w tym średniowiecznym świecie znalazłem bohatera, który, choć fikcyjny, ma do powiedzenia więcej niż niejeden współczesny guru stoicyzmu.
Poznaj Dzika.
To prostoduszny olbrzym, stoicki wój z drużyny Mieszka I. Trochę przypomina mi Obeliksa z komiksów o Asteriksie - silny, prosty i absolutnie oddany swojemu psu.
Miłośnicy rodzimych produkcji rozpoznają w nim nieokrzesanego osiłka, Kokosza ze słynnej serii „Kajko i Kokosz” Janusza Christy.
„Bunschowski” Dzik też nie jest filozofem.
Odnaleziony przez bandytów w lesie, jako sierota ze spalonego gródka, błąkał się z nimi po świecie, aż wyrósł na niezgrabnego osiłka, który walczy o przetrwanie.
Dziwnym złączeniem zdarzeń (o tym jest powieść „Dzikowy Skarb” trafił do drużyny Mieszka Pierwszego.
Mało mówi.
Swoją obecność zaznacza działaniem.
Nie zna pojęcia work-life balance, czy mindfulness.
Nie słyszał też o żadnym minimalizmie.
Po prostu żyje, a jego filozofia jest tak prosta, że aż genialna.
W świecie, gdzie my narzekamy na słaby internet, on cieszy się, że znalazł dziką jabłoń. I tu dochodzimy do najśmieszniejszego i najbardziej pouczającego kontrastu.
Mieszko vs. Dzik
Wyobraź sobie scenę:
Mieszko I, książę Polan, siedzi przygnieciony ciężarem państwa.
Planuje sojusze.
Martwi się o przyszłość dynastii, o granice, o to co zostawi potomnym.
Myśli i duma nad wielkimi sprawami tego świata.
W pewnym momencie przychodzi do niego wój, imieniem Dzik, wyraźnie zmartwiony.
Książę myśli, że stało się coś strasznego, że może wróg na granicy, że grozi mu spisek...
A Dzik mówi:
“Ino pies mi zaginął, co z nami z rana wyjść nie pośpiał. Za suką pewnie jucha, jako zawsze.”
Mieszko wybucha śmiechem, i odpowiada:
“Widno to jeno ważne, do czego przywiąże się serce.”
Ale w tej scenie kryje się ogromna lekcja.
Mieszko jest niewolnikiem abstrakcji, wielkich idei, które go przygniatają.
Ale to Dzik, jego podwładny i względnie posłuszny wój, jest naprawdę wolny.
Bo martwi się o to, co jest rzeczywiste i namacalne.
O swojego psa.
O to, „…do czego przywiąże serce”.
5 Słów Absolutnej Wolności
Jest jeszcze inny fragment, który uwielbiam.
Dzik, wyciągnięty z lasu i wrzucony w dworski świat pełen intryg i skomplikowanych protokołów, patrzy na to wszystko i w prostocie swojego serca mówi to, co myśli:
“Wolę tak, jak w lesie było.”
Pięć słów. I cała filozofia życia.
Nie jest to sentymentalna tęsknota za naturą. To krzyk człowieka, który ceni prostotę i spokój ponad bezsensowną komplikację.
Manifest, który przypomina, że prawdziwa wolność to nie możliwość robienia wszystkiego, ale świadomość, że nic nie musisz.
Nie musisz być produktywny.
Nie musisz gonić.
Nie musisz scrollować.
Możesz po prostu być.
“Dzikowy skarb” tak mnie zauroczył, że o jego bohaterze nagrałem odcinek podcastu:
Dlaczego o tym piszę?
Bo ta historia uczy mnie, że szczęście nie zależy od ilości posiadanych rzeczy, czy od liczby lajków.
To postawa.
I Karol Bunsch, który tworzył tę powieść w piekle okupacji, wiedział o tym doskonale.
Wymyślił postać, której szczęścia nikt nie mógł odebrać, bo do szczęścia potrzebowała tak niewiele.
Jeśli szukasz inspiracji do zwolnienia tempa, do znalezienia chwili nudy i spojrzenia na chmury, Dzik to Twój człowiek.
Od dawna twierdziłem, że wolę się nudzić i Dzik to potwierdza!
Daj znać, czy interesują Cię takie starocie.
A jeśli chcesz więcej podobnych refleksji, kliknij przycisk poniżej:
Do następnego!
Radek.